Nauczyciel

Kiedy myślę słowo „nauczyciel” w pierwszej chwili – nawykowo i schematycznie – widzę moich belfrów z liceum. Tych najbardziej surowych, stawiających, bez mrugnięcia okiem „pały”. Widzę moją polonistkę i matematyczkę – obie wymagające i ostre. Niedające się nabrać na sztuczki uczniów, którym nie chciało się odrabiać prac domowych.
I tak na przykład – już świętej pamięci Psorka Kazia – przez ponad dwa lata zadawania prac domowych – setek przykładów matematycznych – nigdy wcześniej ich nie sprawdzała! A tu nagle – któregoś pięknego dnia – badum! bęk!*
(*tu możesz wstawić inne znane Ci określenia opisujące zaistnienie nagłej, niezbyt komfortowej sytuacji)
– po korytarzach rozniosła się od rana plotka
– będzie sprawdzać prace domowe!
Część klasy – uwierzyła i zapobiegawczo spisała wszystkie zadania, nieliczni mieli swoje – oryginalne wersje.
Ale była też część niedowiarków, która stwierdziła, że to nie może być prawda.
Otóż była 🙂
Jeśli się nie mylę, w dzienniku wylądowało 17-ście „pał” – za brak pracy 🙂

Czy jako polonistka, dziennikarka i obecnie PR-owiec – do dzisiaj pamiętam, znam zasady i umiem obliczyć całki? Szczerze wątpię. Za to pamiętam to wydarzenie, opisane przed chwilą. Nauczyło mnie ono, że każdy człowiek, który ma swoje schematy i postępuje według jakiegoś wzorca, zawsze może ten wzorzec zmienić (i po dwóch z okładem latach sprawdzić ni stąd ni zowąd pracę domową).

Dlatego na początku napisałam, że kiedy myślę „nauczyciel”, nawykowo widzę właśnie tych z liceum. Ale kiedy przyglądam się temu tematowi bliżej, pojawiają się bardzo szybko inni nauczyciele, pod różnymi postaciami.

Pod postaciami ludzi – ważnych, mniej ważnych, pamiętanych przeze mnie i ledwo majaczących w pamięci. W postaci wydarzeń i doświadczeń. Tych, które zostawiły silny ślad, niczym odlany w marmurze. Ale też tych przelotnych, które mimo, że drobne, to jednak składają się na miliony chwil w życiu i de facto mają olbrzymie znaczenie.
Nauczyciele – przyroda i zwierzęta (od tych to dopiero można się uczyć!).
Nauczyciele – książki, które dawały i dają ciągle do myślenia.
Nauczyciele – inspirujące słowa. Zasłyszane we właściwym, w TYM momencie, działające jak wytrych, jak wgląd, będące jak nagle zapalana latarka w ciemnej jaskini.

Można mieć ich setki w ciągu swojego życia.
Warunek jest tylko jeden.

Zawsze, z każdej lekcji, od każdego nauczyciela mogłam (przypuszczam, że Ty pewnie też tak masz), dowiedzieć się tyle, ile sama w danym momencie chciałam. Na ile byłam gotowa. Na ile potrafiłam przyjąć.
Nic więcej, nic mniej.

P.S.
Refleksja ta nasunęła mi się, ponieważ zgodziłam się zostać nauczycielem szkolącym nowych nauczycieli MBSR (w ramach siódmej grupy TT PL7 prowadzonej przez Studium Nauczycielskie). Będę tzw. nauczycielem wspierającym. Mam nadzieję, że przekaże im jak najwięcej i trafię na moment, w którym studenci – będą mogli jak najwięcej z naszych spotkań wziąć.

Link informujący o mojej współpracy z Polskim Instytutem Mindfulness znajdziesz poniżej:
LINK