Nawyk nieoceniania
Jednym z siedmiu filarów uważności jest nieosądzanie, pielęgnowanie nieoceniania. Czy to w ogóle możliwe i jak wpływa na codzienne funkcjonowanie?
Często, kiedy rozmawiam o tym na warsztatach, czy kursach, słyszę pytanie – a czy Ty potrafisz nie oceniać? Przyznaję wówczas, że jest to trudne i wymaga pracy nad sobą. Natomiast uwalnia od zbędnego napięcia, od wewnętrznego przekonania, że życie, świat, ludzie wokół, powinni być jacyś.
Pielęgnowanie nieoceniania powoduje wzrost akceptacji względem pojawiających się sytuacji i zdarzeń. Nieoceniające nastawienie pozwala widzieć rzeczy, takimi jakie są. Bez nakładek i filtrów, który pojawiły się w naszym życiu i są wynikiem – konkretnego wychowania, środowiska, w którym żyjemy, grupy osób, wśród których najczęściej przebywamy, przebytej drogi edukacyjnej i zawodowej. Te wszystkie filtry, niczym w programie do obróbki zdjęć, zmieniają rzeczywistość i jej obiektywne przez nas widzenie. Poddane obróbce zdjęcie może ukazać zgoła inny obraz, niż ten pierwotnie widziany w obiektywie aparatu. Wyostrzone krawędzie lub skontrastowane kolory, pogłębione cienie, czy też wyeksponowane plamy światła – to wszystko to już zupełnie nowy sposób widzenia, ten sam kawałek fotografowanego świata, ale oglądany zgoła inaczej.
Podobnie jest z naszym umysłem. Praktykując mindfulness, praktykujemy kierowanie uwagi na aktywność umysłu. Kilkuminutowa obserwacja pojawiających się myśli, może przynieść refleksję, że niemal każda z nich jest pewnego rodzaju etykietą, oceną. Nawet czytając ten tekst, co chwila w Twojej głowie może pojawiać się aprobata lub dezaprobata. “Hmmm… zgadzam się z tym, rzeczywiście, coś w tym jest” lub dla przeciwwagi “Kto pisze te artykuły? Przecież to stek bzdur”.
Świetnie oddaje to tekst piosenki Katarzyny Nosowskiej, pt. “Cudzoziemka w raju kobiet”: “Za mądra dla głupich, a dla mądrych za głupia (…), Zbyt szczecińska dla Warszawy a dla Szczecina zbyt warszawska”. Jon Kabat – Zinn, promotor idei mindfulness i twórca jednego z najbardziej znanych kursów opartych o praktyki mindfulness, pisze o ciągłym ocenianiu w książce “Życie. Piękna katastrofa” w ten sposób: “Umysł etykietuje i dzieli na poszczególne kategorie niemal wszystko, czego doświadczamy. Na wszystko reagujemy, opierając się na wartości, jaką dla nas dana rzecz posiada. (…) Nawyk kategoryzowania i osądzania naszych przeżyć zamyka nas w automatycznych reakcjach, których nawet sobie nie uświadamiamy i które często nie mają obiektywnych podstaw.” Zatem ciągle oceniając działamy na szkodę nas samych i naszego rozwoju, który nie ma szans się wydarzyć, jeśli wciąż tkwimy w tych samych koleinach, tych samych ocen i schematów. I koło się zamyka.
Dostrzeżenie swoich osobistych, automatycznych osądów, pozwala zauważyć własne, nieuświadamiane dotychczas przekonania, uprzedzenia. To pierwszy krok do tego, by się z nich wyzwolić. Co pojawia się w miejsce oceniania? Bezstronna obserwacja. To uspokojenie umysłu przynosi korzyść nie tylko praktykującemu uważność. Ale także tym, którzy są blisko, z którymi styka się na co dzień. Dlaczego? Ponieważ część etykiet dotyczących nas samych, powstało przy pomocy innych osób. Uwagi rodziców, gdy byliśmy dziećmi, w stylu “jesteś bałaganiarą/ bałaganiarzem”, czy opinie nauczycieli, np. “nie masz zdolności do języków, ale jak się nauczysz na pamięć, to coś z tego będzie” – to wszystko przykleja się do nas, do naszego umysłu, niczym rzep. I często zostaje na wiele lat, czy nawet do końca życia. W dorosłym życiu powielamy zasłyszany schemat “ja nigdy nie miałem zdolności do języków i zawsze byłem bałaganiarzem” i zdejmujemy z siebie odpowiedzialność za zmianę. Już nic wówczas nie muszę, skoro “zawsze tak było”. Warto o tym pamiętać każdego dnia.
Pozwól, że na zakończenie przytoczę wiersz pt. “Kim on jest?” D. H. Lawrence, który mam nadzieję, będzie dla Ciebie inspiracją w pielęgnowaniu nieoceniania.
– Kim on jest?
– Człowiekiem, oczywiście.
– Tak, ale co on robi?
– Żyje i jest człowiekiem.
– Och tak! Ale on musi pracować. Musi mieć jakąś pracę.
– Dlaczego?
– Bo z pewnością nie należy do klas uprzywilejowanych dysponujących swoim czasem.
– Nie wiem. Ma wiele wolnego czasu. I robi naprawdę piękne krzesła.
– Ach, więc tak! Jest stolarzem artystą.
– Nie, nie!
– Tak czy inaczej rzemieślnik należący do cechu stolarskiego.
– Wcale nie!
– Przecież tak powiedziałeś.
– Co powiedziałem?
– Że robi krzesła i jest stolarzem.
– Powiedziałem, że robi krzesła, nie że jest rzemieślnikiem.
– Dobrze, więc jest tylko amatorem?
– Może! Powiedziałbyś, że drozd jest zawodowym fletnistą czy tylko amatorem?
– Powiedziałbym, że jest tylko ptakiem.
– Tak i on jest tylko człowiekiem.
– Już dobrze, zawsze filozofujesz.
*** *** ***
2 grudnia 2021